- Kategorie:
- 1) 0 - 50 km.8
- 2) 50 - 80 km.38
- 3) 80 - 120 km.38
- 4) 120 - 200 km.13
- 5) 200 - 300 km.8
- 6) 300 - 500 km.2
- 7) 500 km i więcej.3
- Inne wydarzenia.2
- Rowerowy Dolny Śląsk.94
- Trening.33
- Ultramaratony.4
- Wycieczki kilkudniowe.4
Wpisy archiwalne w kategorii
6) 300 - 500 km
Dystans całkowity: | 654.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4500 m |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 327.00 km |
Więcej statystyk |
Maraton Podróżnika 2017 300
Sobota, 3 czerwca 2017 | dodano: 16.06.2017Kategoria Ultramaratony, Rowerowy Dolny Śląsk, 6) 300 - 500 km
W sobotę wystartowałem w Maratonie Podróżnika 2017 w wariancie 300KM (dokładnie trasa liczyła 329 km). Każda edycja tej imprezy ma miejsce w innym rejonie Polski. Jej uczestnicy sami zgłaszają propozycje tras, a następnie ta ostateczna wybierana jest w drodze głosowania (prawo głosu mają tylko osoby, które ukończyły przynajmniej jedną edycję MP na dowolnej długości). W tym roku wygrał górski wariant Dolnośląski ze startem/metą i bazą zawodów w ośrodku wypoczynkowym w Sulistrowicach.
Przechodząc do sedna, na moim dystansie wystartowało 26 zawodników, do mety dojechało 23. Limit czasowy dla tego dystansu wynosił 24h. Przez większość czasu jechałem w małej grupce, która spontanicznie uformowała się w trakcie wielogodzinnej jazdy. Wystartowaliśmy o 8:40 w sobotę, więc musieliśmy zameldować się na mecie najpóźniej o 8:40 w niedzielę. Ostatecznie udało się to osiągnąć o 5:25, co oznaczało ukończenie zawodów exe-quo z 10 czasem.
Statystyki: przejechałem 329 km (z uwagi na drobny problem z GPS ślad jest nieco krótszy) i pokonałem ok. 4500 m podjazdu. Średnia prędkość ruchu to ok 19 km/h, całkowita średnia prędkość (z postojami) to nieco ponad 15 km/h, po płaskim starałem się cisnąć w granicach 26-32 km/h, a na zjazdach zachowywać zdrowy rozsądek (Vmax - 62 km/h).
To był mój pierwszy występ w ultramaratonie rowerowym i w ogóle pierwsze zawody rowerowe, w jakich brałem udział. Cel miałem taki, żeby zasmakować trochę "ultra", tj. przejechać trasę bez kontuzji, mieszcząc się przy tym w limicie czasowym, nabrać nieco doświadczenia w jeździe długodystansowej, poznać amatorów długich dystansów i ogólnie chłonąć świetną atmosferę tej imprezy. Wszystko udało się zrealizować. Na trasie nie odnotowałem żadnych poważniejszych kryzysów czy "przymulania". Impreza była naprawdę udana!
GALERIA HD - link zdjęcia google
Rower:Author Ronin
Dane wycieczki:
329.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 62.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Moje pierwsze 300 km: Kraków - Częstochowa - Wrocław
Poniedziałek, 26 września 2016 | dodano: 12.11.2016Kategoria 6) 300 - 500 km
26-27 września 2016 pobiłem dwa swoje rekordy dobowe - dystansu i przewyższenia. Przejechałem z Krakowa przez Częstochowę do Wrocławia, zaliczając ok 325 km w poziomie i ponad 2200 m w górę. W ramach ciekawostki dodam, że podczas wycieczki przejechałem przez mosty na 3 najdłuższych polskich rzekach :).
Miejscami było ciężko, zwłaszcza na początku i na końcu, głównie dlatego, że nic nie układało się zgodnie z planem. Wystartowałem o 1,5 h za późno, bo trochę zaspałem, a potem długo się wybierałem. W konsekwencji pierwsze 30-40 km musiałem jechać trasą bardzo o tej porze ruchliwą. W stronę Krakowa kolumna samochodów toczyła się wolniej, niż ja. W drugą stronę ruch był wprawdzie mniejszy, ale nadal spory.
Najgorsza była jednak poranna mgła, tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Mgła działa wprawdzie bardzo powoli, ale konsekwentnie penetruje wszystko. Po 30 km byłem cały mokry, a rzeczy w torbie zawilgocone. Telefon owinąłem zapasową bluzą. W pewnym momencie przestał działać licznik, który wcześniej bez szwanku przetrwał niejedną ulewę. Gdy przekonałem się, do czego jest zdolna mgła, zacząłem się zatrzymywać co kilka kilometrów, żeby sprawdzać, czy nadal mam tylne światło. Przy widoczności na 15-20 m moje zdrowie było mocno uzależnione od sprawnego działania Walle'go. Na szczęście ten nie zawiódł. Swoją drogą, teraz już wiem, po co mi takie mocne tylne oświetlenie (ponoć najmocniejsze na rynku). Wcześniej myślałem, że przydaje się głównie po to, żeby denerwować kierowców...
Gdy mgła opadła, a ruch samochodowy zelżał mogłem w końcu oddać się podziwianiu uroków Jury Krakowsko-Częstochowskiej i Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. Na pewno jeszcze tu wrócę, żeby zaliczyć Szlak Orlich Gniazd. Ogólnie to nie spieszyłem się zbytnio, często zatrzymując się przy atrakcjach przyrodniczych i architektonicznych, których tu nie brakuje. Wiedząc, że i tak czeka mnie jazda nocą, postanowiłem pozostawić ją sobie na równinno-monotonny Dolny Śląsk, za to wcześniej, bez zbędnego pośpiechu, nacieszyć oczy krajobrazem Jury. W Częstochowie zrobiłem sobie dłuższą przerwę na obiad i trochę się pokręciłem po mieście (nie licząc przejazdów, wcześnie byłem tu zaledwie raz na ślubie kolegi). Przejeżdżając przez każdą większą miejscowość starałem się rzucić okiem przynajmniej na jej centrum/rynek.
Większość pokonanego przewyższenia przypadło na odcinek Kraków-Częstochowa. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że te rejony są pofałdowane, ale nie sądziłem, że aż tak. Gdybym to wiedział, to pewnie bym się wystraszył i na pierwszą w życiu 300 wybrał bardziej płaską trasę :)
Jazda w nocy też była dla mnie nowym doświadczeniem i nie było ono szczególnie przyjemne. Oczywiście wcześniej zdarzało mi się wracać po zmroku, ale nie żeby przez pół jesiennej nocy... Wilgoć, mgła, chłód, krajobraz (czyt. fragment szosy z poboczami) ograniczony zasięgiem latarki, przygnębiający widok opustoszałych wiosek. Czasami w ramach rozrywki pogonił mnie jakiś pies (rozrywki dla psa ma się rozumieć). W sumie można się przyzwyczaić, ale przyjemności z tego za wiele nie miałem. Ostatnie 68 km z niecierpliwością odliczałem do "mety".
Wycieczką godnie pożegnałem się z moim dzielnym trekkingiem, Kellysem Neosem, który od teraz będzie mi służył przede wszystkim jako rower miejsko-użytkowy. Funkcję wycieczkowo-wyprawową przejmie od niego nowy Author Ronin, który już od pewnego czasu czeka sobie w mieszkaniu na swój długodystansowy debiut.
Ogólnie wyjazd udany, trasa fajna (pokonana raczej w trybie turystycznym, niż sportowym), nie miałem problemów z sennością czy "przymulaniem", obyło się bez kontuzji. Jest satysfakcja z osiągniętego celu ! Są też plany na więcej, ale to już w przyszłym roku.
GALERIA HD
Rower:Kellys Neos
Dane wycieczki:
325.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)